czwartek, 3 maja 2012

"Ukojenie" Maggie Stiefvater





Współczesna powieść o wilkołakach? Tak! A w niej nie tylko wielka miłość, ale także pożegnania i śmierć, ból niezrozumienia i niemożność bycia razem. Grace i Sam spotykają się w "Drżeniu". W "Niepokoju" walczą o to, żeby być razem. W "Ukojeniu" ich życiu zagraża prawdziwe niebezpieczeństwo. Stawka staje się coraz wyższa. Zaczyna się polowanie na wilki... Sam zrobi dla Grace wszystko. Ale czy jeden człowiek i jedna miłość mogą naprawdę zmienić wrogi świat? Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość zderzają sięze sobą w jednej chwili - chwili śmierci lub powrotu do życia. Czy bohaterowie naszej sagi wreszcie odnajdą ukojenie? 



Czym jest dla mnie trylogia o wilkach z Mercy Falls?
Przede wszystkim cudowną historią po  brzegi wypełnioną magią i miłością. Opowieścią o nadziei i o tym, że z każdym dniem poznajemy siebie nawzajem coraz bardziej.

„Ukojenie” to ostatnia, po „Drżeniu” i „Niepokoju”, część trylogii spod piór Maggie Stiefvater. Czy po cierpieniu zaserwowanym im w poprzednich częściach, Grace i Sam odnajdą wreszcie spokój?
Szczerze mówiąc, biorę się za pisanie tej recenzji 3 raz i wciąż nie znajduję odpowiednich słów.
Nie wiem, jak mam opisać wszystkie emocje, które targały mną nie tylko podczas czytania tej powieści, ale także po jej zakończeniu. Nie wiem jak opisać godziny spędzone z ukochanymi bohaterami, podczas których śmiałam się z ich dowcipów i płakałam nad problemami.
Nie wiem jak, ale spróbuję.

Ten tom jest przede wszystkim przesiąknięty zbliżającym się końcem. Tym razem nie usiłujemy ocalić tylko Sama lub wyłącznie Grace – teraz walka toczy się o większą stawkę.
O życie wszystkich wilków zamieszkujących las Boundary.

Napięcie wprowadzane jest stopniowo, by pod koniec wręcz wybuchnąć. Nic nie jest pewne. Nie wiemy, czy przyjdzie nam pożegnać się z bohaterami, wraz z którymi pokonywaliśmy kolejne przeszkody.

No właśnie, bohaterowie – w „Ukojeniu” coraz lepiej poznajemy ich, ich przeszłość. Zbliżamy się do nich, co wcale nie pomaga w zbliżającym się pożegnaniu. Podczas czytania utożsamiamy się z postaciami i przeżywamy to co one.

Nie mogłabym nie wspomnieć o stylu autorki. Składam jej pokłony – świetnie włada piórem. Jednym zdaniem potrafiła doprowadzić mnie do płaczu, następnym sprawiała, że śmiałam się przez łzy. Zdaje się jakby starannie dobierała każde słowo, ale jednocześnie dała się ponieść inspiracji.

Tak naprawdę to wszystko co napisałam u góry nie oddaje moich uczuć do tych książki. Nie obrazuje tego, jak po przeczytaniu ostatniego słowa przez dłuższy czas bez słowa wpatrywałam się w sufit. Nie pokazuje, jak czasem musiałam przerwać czytanie, ponieważ nic nie widziałam przez łzy napływające mi do oczu.

Możliwe, że przesadzam i dla was będzie to po prostu zwykły paranormal romance, historyjka do poczytania w długie popołudnie. Ale trylogia Maggie Stiefvater przemówiła do mnie i poruszyła do głębi.
Nie potrafię wystawić dla niej oceny, ponieważ dla mnie wychodzi poza skalę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz